czwartek, 26 września 2013

Film - Kolonia (The Colony)

Właśnie jestem świeżo po seansie "Kolonii".
Jest to fabularny film post apokaliptyczny w którym zagłada ludzi nadeszła w postaci kolejnej epoki lodowcowej. Spowodowanej, nota bene, przez nich samych. Tak zmienili pogodę, że zaczął padać śnieg.

Wg. filmu pada tak od wielu lat, przy czym pejzaże wyglądają łagodniej niż u mnie w górach zimą bywały. A śnieg padał tylko tydzień.

Ogólnie filmu nie polecam, szkoda czasu. Fabułą nie powala, widoki takie sobie, za to roi się od bzdur. Choćby wspomniana wyżej "łagodność" epoki lodowcowej. Teoretycznie jest zimno, teoretycznie śnieg pada od co najmniej kilkunastu lat, a nawet dróg porządnie nie zasypało.

Do tego pomniejsze "kwiatki", jak: dotykanie nagą dłonią metalowej drabinki na trzaskającym mrozie,  waląca się wieża, grupa z bronią palną nie potrafi poradzić sobie z grupą uzbrojoną w noże, niekończący się przeciwnicy.

Wygląda jakby film kręcili ludzie, którzy prawdziwej zimy nigdy na oczy nie widzieli. Nie mówiąc już o epoce lodowcowej, czy nawet "zwyczajnym" globalnym ochłodzeniu.

Gdyby jeszcze film pokazywał logiczne konsekwencje apokalipsy, byłby wart obejrzenia. Jednak film jest nielogiczny i niespójny. Można go sobie darować.


piątek, 22 marca 2013

Przeżyj to - poziom: Cypr

W sobotę rano, 16 marca, obywatele Cypru obudzili się z informacją, że 6,75% (lub 9,9% jeżeli mają ponad 100 tys. euro) ich pieniędzy wpłaconych do banku zostanie przejęte przez państwo. Jak tylko parlament cypryjski się zgodzi.
Do tego czasu banki są zamknięte, przelewy międzynarodowe zablokowane i ogólnie cały system bankowy na Cyprze zamrożono.

Od tego czasu minął tydzień i niewiele się zmieniło. Najważniejszą zmianą dla zwykłego obywatela są puste bankomaty. Co to oznacza?
Nie ma dostępu do gotówki.

Abstrahując już zupełnie od samych przyczyn obecnej sytuacji i tego co obecnie się dzieje na Cyprze na najwyższych poziomach władzy i biznesu. Interesuje mnie sytuacja obywatela.

Podsumujmy:

Cypryjczyk ma konto w banku. Wie, że rząd chce mu zabrać część w tych pieniędzy. Niestety nie jest w stanie zabezpieczyć (wypłacić ani przetransferować) tych pieniędzy ponieważ banki są zamknięte, a transfery międzynarodowe zablokowane. Już w sobotę bankomaty zostały ogołocone z gotówki, na chwilę obecną więc obywatel nie ma dostępu do świeżej gotówki.
Z tego co wiem, transakcje kartami debetowymi i kredytowymi również nie działają.

Jeść jednak trzeba, zapłacić rachunki należy. Może trzeba również kupić leki?
Bez gotówki nic z tego.

Jeżeli ktoś nie miał zapasów gotówki wystarczających na tydzień - jest w złej sytuacji. A cała sprawa może jeszcze potrwać. Obecnie mówi się o wtorku, może wtedy otworzą banki.

Nawet jeżeli ktoś ma złoto i srebro to dużo to nie pomoże. Gotówki ogólnie brakuje w obiegu, więc musiałby sprzedawać metale zdecydowanie poniżej ich wartości rynkowej.

W takiej sytuacji widzę jedynie dwie opcje, które mogą pozwolić przetrwać:
- zapasy gotówki
- zagraniczne konta: pozwolą opłacić najpilniejsze rachunki za pomocą przelewów, a może i kupić żywność online


Co natomiast obywatel powinien zrobić jak tylko otworzą banki?
Wybrać pieniądze i wiać jak najdalej.

sobota, 16 marca 2013

Polska energetyka (2) - energia geotermalna

Dzisiaj zajmę się energetyką geotermalną i jej perspektywach w Polsce.

Co jakiś czas słyszę, lub czytam, że geotermy są rozwiązaniem trapiących nas problemów energetycznych. Że wystarczy zainwestować w wykorzystanie energii geotermalnej i będziemy mieli tani prąd oraz ogrzewanie.

W związku z tym postanowiłem dokładnie się przyjrzeć możliwościom jakie daje energia geotermalna.

Na początek kilka podstawowych faktów.

Przede wszystkim energia geotermalna to energia pochodząca z rozpadu zawartych w skałach naturalnych izotopów promieniotwórczych - Uranu 235, Uranu 238, Toru 232 i Potasu 40. Jest to około 80% energii cieplnej pochodzącej z wnętrza Ziemi. Dodatkowe 20% pochodzi z energii rezydualnej, która pojawiła się na Ziemi w wyniku procesu jej powstawania z gorącej materii międzygwiezdnej.
Jak widać korzystanie z energii tzw. geotermalnej jest w rzeczywistości korzystaniem z olbrzymiego reaktora jądrowego. Naturalnego reaktora, jednak promieniowanie jakie powstaje w wyniku rozpadów podanych wyżej izotopów jest identyczne, jak w reaktorach zbudowanych przez człowieka.


Istnieje różnica pomiędzy:
  • dostępnymi zasobami energii geotermalnej(ilość energii zmagazynowana w skorupie ziemskiej do głębokości 3000 metrów) - w Polsce 7,75*1022 [J/rok] 
  • zasobami eksploatacyjnymi wód i energii geotermalnej (ilość wolnej wody geotermalnej możliwa do uzyskania w danych warunkach geologicznych i środowiskowych, za pomocą ujęć o optymalnych parametrach techniczno-ekonomicznych) 1,38*1017 - 2,30*1017 [J/rok]      
Z punktu widzenia wykorzystania energii geotermalnej interesuje nas  ta druga liczba, która (jak widać) jest o ponad 5 rzędów wielkości (100'000) mniejsza od tej pierwszej. Dla porównania na Węgrzech wartość dostępnych zasobów energii geotermalnej do głębokości 3000 m wynosi 3,0*1023  [J/rok], czyli prawie czterokrotnie więcej na znacznie mniejszym terytorium.

- aby było ekonomiczne wykorzystanie energii geotermalnej do produkcji energii elektrycznej temperatura nośnika ciepła musi być wyższa niż 150°C. W Polsce występują wody geotermalne o temperaturach rzadko przekraczających 100°C

- w wodach mających ponad 100°C zakumulowanych jest 1,32*1021 [J/rok] (jest to energia zakumulowana, niekoniecznie eksploatacyjna), wody te zajmują powierzchnię 37 913,54 km

- koszt wiercenia jednego otworu na potrzeby geotermalne w Polsce szacowany jest na od 4 do 10 mln złotych. W zależności od wielu czynników, ale przede wszystkim głębokości. Trzeba być świadomym, że czasami konieczne jest wykonanie kilku takich otworów w zależności od technologii wydobywania i zatłaczania (ilość otworów roboczych), ale przede wszystkim nie zawsze znajdzie się odpowiednie miejsce za pierwszym razem.

- wydobywanie wód geotermalnych często wymaga (lub jest to nawet niezbędne) pomp. Z tego wynika, że potrzebne jest źródło prądu zasilające pompy niezależne od energii geotermalnej.

- czasami przy pozyskiwaniu energii geotermalnej korzysta się ze szczelinowania hydraulicznego, tego samego, które jest demonizowane przy okazji gazu łupkowego


Dlaczego warto zainwestować w energię geotermalną:
- pomaga zdywersyfikować i zdecentralizować dostawy energii
- stabilna dostawy i ceny energii 
- obniżenie ogólnych kosztów ciepłowniczych
 - możliwość rozwoju wielu dodatkowych projektów - od leczniczych (balneologia) - po hodowlane (ryby, rośliny szklarniowe)

Ograniczenia wykorzystania energetyki geotermalnej:
- energia geotermalna może być wykorzystana jedynie w miejscu wydobycia, transport na znaczne odległości jest nieekonomiczny i mija się z celem. Budowanie ciepłowni geotermalnych jest sensowne jedynie w pobliżu miast i zakładów, które będą w stanie spożytkować energię od razu.
- badania i budowa inwestycji jest kapitałochłonna, inwestor musi dysponować więc znaczą wolną gotówką na początku, jak również pewnością, że sprzeda wydobytą energię
 - przy spadku temperatury zewnętrznej poniżej -5°C sama energia geotermalna nie wystarczy i niezbędne będzie dogrzewanie przy pomocy konwencjonalnych metod. Więc niezbędna jest infrastruktura konwencjonalna obok geotermalnej. Dobrym przykładem jest instalacja geotermalna Pyrzyce, która do wyprodukowania 50 tys [GJ/rok] musiała zużyć 2,3 mln m2 gazu ziemnego. Przez co zakończyła rok na tzw. minusie
- ciepłownie geotermalne nie są konkurencyjne (czyt. są droższe) od elektrociepłowni (zasilanych konwencjonalnymi nośnikami energii - węgiel). Nieprawdą jest więc, że energia geotermalna jest tańsza od energii ze źródeł tzw. nieodnawialnych
- energetyka geotermalna wymaga stałych odbiorców określonych ilości ciepła, wszelkie wahania (zarówno na plus, jak i minus) wpływają niekorzystnie na ekonomiczny aspekt inwestycji. Szacuje się, że aby inwestycja była ekonomiczna musi pracować co najmniej 4000 godzin (niecałe pół roku) rocznie z pełną mocą. I energia pozyskana musi zostać w całości sprzedana.


Pompy cieplne wykorzystujące ciepło gruntu i płytkich wód podziemnych o temperaturach poniżej 25° również zalicza się do energetyki geotermalnej.
Właśnie pompy cieplne mogą stać się przyszłością wykorzystania energii geotermalnej w Polsce. Jednak nie staną się one jedynym źródłem ciepła, a jedynie pozwolą (czasami znacznie) obniżyć koszta ogrzewania.

Koszt instalacji dla jednego domu jest spory (dla 200 m2 jest to około 40 tys. złotych), jednak w przypadku inwestycji grupowej (kilka-kilkanaście domów, osiedle) koszt wymienników i utrzymania zostanie rozłożony, co znacznie obniży koszt jednostkowy. A koszty eksploatacyjne nie są już duże.
 Wykorzystanie energii gruntu wymaga zainwestowania energii elektrycznej, jednak w zamian za 1 kWh energii elektrycznej otrzymujemy 4 kWh energii cieplnej.
Zasięg głębokościowy rocznych zmian temperatury w Polce wynosi od 8 do 12 metrów (czyli temperatury na powierzchni wypływają na temperaturę gruntu nawet do poziomu 12 metrów) i należy to uwzględnić przy projektowaniu pomp ciepła. Jednak poniżej 5 metrów w głąb nie notuje się już ujemnych temperatur w Polsce.

Oczywiście jest to jedynie zarys problemu. Tekst powstał przede wszystkim na podstawie:
1. Atlas zasobów geotermalnych formacji paleozoicznej na Niżu Polskim
2. Atlas zasobów geotermalnych formacji mezozoicznej na Niżu Polskim

sobota, 12 stycznia 2013

Polemika na "450 Czarnobyli"

Po przeczytaniu wpisu na Domowy-Survival.pl pt. "450 Czarnobyli" uznałem, że trzeba wyjaśnić kilka kwestii. Tym bardziej, że w tekście pojawia się wiele bzdur i muszę je naprostować.

Wpis na D-S.pl powstał zainspirowany dobrze ocenianą i dobrze sprzedającą się pozycją niejakiego Matta Steina "When Technology Fails". Niejakiego, ponieważ trudno znaleźć jakiekolwiek informacje na jego temat. Istnieje podobieństwo imienia i nazwiska z Matthew R. Steinem, ale ten drugi jest Ph.D z  University of Pennsylvania i jest zupełnie inną osobą.

Ale do rzeczy.
Scenariusz przewiduje jednoczesną awarię wszystkich reaktorów na świecie lub tylko na określonym obszarze. Cóż... Jednoczesna awaria wszystkich reaktorów na świecie jest możliwe, ale wysoce nieprawdopodobna. Jest możliwa na takiej samej zasadzie, na jakiej możliwe jest trafienie dziesięć razy pod rząd szóstki w totka. Prawdopodobieństwo jest szalenie małe (2,89^71), ale możliwość istnieje. Rozpatrując kwestię czysto matematycznie.
Obecnie budowane reaktory na terenie Unii Europejskiej spełniają restrykcyjne wymagania bezpieczeństwa - European Utility Requirements. Zgodnie z nimi ryzyko awarii rdzenia musi być niższe niż jedna awaria na sto tysięcy lat (100 000 lat!). Ogólnie, choć plany reaktorów dostarczają różne firmy, są one podobne. Obecnie buduje się reaktory trzeciej generacji i wdraża się czwartą (reaktory w Czarnobylu to były RBMK-1000, de facto reaktory wojskowe służące do produkcji plutonu, a nie energii).

Czarnobyl został spowodowany przez wiele czynników, nie tylko ludzkich. Błędy projektowe: wzrost reaktywności przy spadku poziomu wody (moderatorem jest grafit, a nie ciężka woda), reaktor miał budowę modułową, powolny mechanizm opuszczania prętów grafitowych, sama budowa prętów kontrolnych (głowica z grafitu oddzielona była od trzonu z węgliku boru, grafit zwiększa reaktywność, węglik boru ją wygasza), chłodzenie awaryjne z zaworem odcinającym a nie zwrotnym (trzeba było włączać ręcznie), przy pracy poniżej poziomu 200 MW reaktor stawał się niestabilny (reaktor 4 w Czarnobylu miał około 1000 MW).

Podsumowując, elektrownia w Czarnobylu wyposażona była w reaktory zaprojektowane na początku lat 60, wykonaną ją w radzieckich standardach i była obsługiwana przez niewykwalifikowanych ludzi (mówię o kierownictwie z którego jedynie Anatolij Stiepanowicz Diatłow (zastępca naczelnego inżyniera, reszta miała niewielkie pojęcie o fizyce jądrowej). To i tak cud, że te reaktory działały tak długo.
Obecnie działa 11 reaktorów tego typu (wszystkie w Rosji), ale po katastrofie w Czarnobylu przeszły znaczne modernizacje (m.in. dodanie prętów kontrolnych i ich przeprojektowanie oraz montaż dodatkowych pochłaniaczy).

Co jednak dokładnie się stało w elektrowni czarnobylskiej?
Na pewno nie był to wybuch jądrowy! Wybuch jądrowy następuje, gdy zostaje przekroczona masa krytyczna, a to jest niemożliwe w reaktorach atomowych. Tym bardziej w RBMK-1000 który był zaprojektowany do wykorzystywania niewzbogaconego uranu - do budowy bomby potrzeba dużych ilości wysoko wzbogaconego uranu.
Więc po kolei:
- reaktor się przegrzał osiągając moc 30 GW (zaprojektowana moc maksymalna to 1000 MW = 1 GW)
- wzrosło ciśnienie które rozerwało pręty paliwowe i rury chłodzące
- paliwo zaczęło topić wszystko dookoła (również beton)
- ciśnienie wzrosło jeszcze bardziej i rozsadziło ochronę antyradiacyjną
- spowodowało to rozpoczęcie reakcji wydzielania się wodoru a następnie termolizy wody i wydzielenia mieszaniny piorunującej: wodór i tlen w stosunku 2:1 = BUM!
- zniszczeniu uległ budynek czwartego reaktora i rozpoczął się pożar

W ten sposób rozpoczęła się emisja cząstek radioaktywnych do atmosfery.
Według Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) było 62 ofiary śmiertelne. 134 osoby spośród obsługi i ratowników zostały napromieniowane i rozwinęła się u nich choroba popromienna. 28 z nich zmarło w jej wyniku, 2 zmarło w wyniku poparzeń. Część osób zginęła pośrednio przez promieniowanie - w jednej z akcji helikopter zawadził o liny dźwigu i się rozbił. Wszyscy zginęli.

Teraz dla porównania inne katastrofy: 3 grudnia 1984 katastrofa w Bhopalu, fabryka pestycydów. W wyniku rozszczelnienia zbiornika wyciekło ponad 40 ton izocyjanianu metylu (gaz). Liczba ofiar: 15 000 ofiar śmiertelnych, 560 000 poszkodowanych (oślepionych, z chorobami płuc, zaburzenia układu odpornościowego, zaburzenia układu trawiennego, etc.). Tereny na które wyciekł izocyjanian metylu są nadal skażone. BBC w 2004 roku przeprowadziła śledztwo, które wykazało, że przebywanie na niektórych terenach w pobliżu powoduje utratę świadomości w 10 minut. Ludzi żyjący w pobliżu nadal są truci. Badanie z 2009 wykonane przez Centre for Science and Environment wskazuje, że wody gruntowe są skażone w promieniu 3 km od fabryki. W tym samym roku BBC pobrało próbkę wody z użytkowanej studni na północ od fabryki. Badanie wykazało 1000 krotnie przekroczenie norm WHO obecności czterochlorku węgla, substancji rakotwórczej.

Chcę też jeszcze podkreślić jedną kwestię. Teren skażony promieniotwórczo po pewnym określonym czasie stanie się znów zdatny do użytkowania (po 10, 20 może 100 latach, ale jednak), natomiast skażenie chemiczne jest permanentne i bez przeprowadzenia procesu oczyszczania teren taki nie będzie nadawał się do zamieszkania nigdy. W tym temacie polecam również sprawdzenie hasła "choroba z Minamaty".

Skutki Czarnobyla.
Obecnie dane wskazują że faktycznie skażony jest teren o powierzchni 0,5 km^2, choć cała zamknięta strefa wynosi 2500 km^2. Raport Forum Czarnobyla 2003 - 2005 (w składzie Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (IAEA), Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP), inne ciała Organizacji Narodów Zjednoczonych i rządy Ukrainy, Białorusi i Rosji) stwierdziły, że około 600 tysięcy ludzi na świecie zostało narażonych na podwyższoną dawkę promieniowania w wyniku awarii w Czarnobylu. Wynosiła ona 1 mSv, czyli równoważnik 2 zdjęć rentgenowskich. Dla porównania promieniowanie na stacji Grand Central Station w Nowym Jorku wynosi 5 mSv rocznie, a w Warszawie 1 mSv (jest to samo promieniowanie gruntu i budynków, bez uwzględnienia spożywanych pokarmów, wdychanego powietrza i promieniowania kosmicznego). Ogólnie, na przykład, statystyczny Polak przyjmuje rocznie 175 mSv. W każdym razie teraz w Prypeci (to ewakuowane miasto w pobliżu Czarnobyla) promieniowanie jest takie samo, jak w Warszawie - 1 mSv.

Czemu ludzie poza Czarnobylem nie byli narażeni na "olbrzymie dawki promieniowania"? W ciągu pierwszych trzech dni po awarii dawka promieniowania zewnętrznego była jedynie trzykrotnie wyższa niż zazwyczaj (potem zaczęła maleć). Wynikało to z faktu, że promieniowanie dochodziło jedynie z ograniczonej objętości atmosfery i część promieniowania była pochłaniana przez atomy znajdujące się w powietrzu (azot, tlen, a nawet zanieczyszczenia).
Natomiast co do skażenia żywności. W Szwecji po awarii wprowadzono olbrzymie restrykcje na żywność produkowaną lokalnie (szwedzką), ale za to żywność importowana mogła mieć 30 krotnie wyższe skażenie w porównaniu z żywnością własną. Z kolei Izrael wprowadził limity dla żywności z Europy Wschodniej i musiała być ona mniej promieniotwórcza niż ta z Europy Zachodniej (każda żywność promieniuje!). Czyli Szwedzi sprowadzali bardziej promieniotwórczą żywność z zagranicy, bo ich była "promieniotwórcza w wyniku opadu", a  Izraelczycy woleli bardziej promieniotwórczą żywność w Europy Zachodniej, niż mniej promieniotwórczą z Europy Wschodniej.
Dochodziło do takich paradoksów, że Filipiny wprowadziły dopuszczalny limit cezu-137 na poziomie 22 Bq/kg, natomiast w Wielkiej Brytanii ten limit wynosił  190 000 Bq/kg

ZSRR rozpoczęło wysiedlanie ludzi z terenów, gdzie zawartość cezu-137 przekraczała 37 Bq/m^2. Ta liczba oznacza, że dawka promieniowania pochłonięta w ciągu pierwszego roku osiągnęła by około 1,5 mSv. A sumarycznie, po dziesiątkach lat, 4 mSv.
Dla porównania w Szwecji i Norwegii ludzie mieszkają na terenach, gdzie zawartość cezu-137 wynosi 200 Bq/m^2

Sumarycznie w wyniku pożaru dostało się 8*10^18 Bq radioaktywnych pyłów. Było to jednak 200 razy mniej, niż do atmosfery dostało się ich w wyniku wszystkich dotychczasowych atmosferycznych wybuchów jądrowych (543).

Gdyby więc, coś spowodowało awarię wszystkich 450 reaktorów na raz, to i tak przyczyna tej awarii byłaby znacznie niebezpieczniejsza, niż jej skutek w postaci 450 dymiących reaktorów.


Mat Stein napisał, że "In the past 152 years, Earth has been struck roughly 100 solar storms causing significant geomagnetic disturbances (GMD), two of which were powerful enough to rank as “extreme GMDs”.
Przede wszystkim co ma na myśli pod pojęciem "solar storm" ("burza słoneczna")? Solar flate (rozbłysk słoneczny)? Coronal mass ejection (koronalny wyrzut masy)? Geomagnetic storm (burzę magnetyczną)?
Mogę tylko się domyślać, że chodzi o wydarzenie łączące wszystkie trzy powyższe. A za przykład służy burza z 1859 roku, gdy popaliło telegrafy w USA.
Takowe zjawisko będzie bardzo niebezpieczne, jednak problemy z elektrowniami jądrowymi będą w tych czasach najmniej istotne. Przede wszystkim taka burza popaliłaby satelity. Obniżona zdolność przesyłu informacji, brak GPS (i Galileo), oślepione wszystkie państwa. Plus problemy z dostawami energii (zniszczone transformatory i linie przesyłowe). Biorąc pod uwagę jeszcze to, że w razie braku zasilania (i jednocześnie przy nieuszkodzonym rdzeniu) pręty kontrolne można opuścić ręcznie, a tym samym wygasić reaktor. Sam reaktor jest również dokładnie obudowany i zabezpieczony, więc ewentualne prądy wzbudzone przez słoneczną plazmę mogłyby dotrzeć jedynie z zewnątrz po kablach. A i wtedy (najprawdopodobniej) przepaliłyby jedynie bezpieczniki.

Ciekawostka: można ocenić jak często występują słoneczne burze na podstawie obecności azotanów w rdzeniach lodowych (wysokoenergetyczne cząstki powodują przekształcenie azotu w powietrzu). Na tej podstawie stwierdzono, że mają one miejsce co około 500 lat (tak silne jak w 1859 roku).

Podsumowując, jeżeli nawet pojawi się tak silna burza jak w 1859 roku to nie powinna ona spowodować destabilizacji i awarii reaktorów. Na pewno nie wszystkich w jednym czasie. A jeżeli nawet gdzieś doprowadzi do awarii to będzie najmniejszym problemem okolicznej ludności.

Obecne reaktory budowane są w ten sposób, by nawet po stopieniu się rdzenia skażenie nie opuściło budynku reaktora i nie zagroziło okolicznym terenom. W Fukushimie emisja cząstek promieniotwórczych zachodziła głównie w wyniku wypuszczania pary zgromadzonej w rdzeniu celem obniżenia ciśnienia oraz w wyniku pożaru po eksplozji wodoru.

Porównanie niesamowicie nieprawdopodobnej awarii wszystkich światowych reaktorów do wyginięcia dinozaurów jest totalnym nieporozumieniem. Uderzenie planetoidy (lub kilku planetoid) o średnicy grubo powyżej 10 km (Chicxulub i/lub Silverpit i/lub Bołtysz i/lub Śiwa) plus trapy dekanu (1,5 miliona km^2 lawy) versus 450 pożarów w reaktorach? Kpina.

Co do EMP w wyniku odpalenia ładunku nuklearnego. Zdanie "To jednak w dużej skali raczej się nie zdarzy, choćby dlatego, że graczy zdolnych do zrobienia czegoś takiego mamy na świecie dwóch — USA i Rosję." jest nieprawdziwe. Każdy kraj posiadający dostęp do broni jądrowej i posiadający możliwość wynoszenia satelit na orbitę okołoziemską może użyć strategicznej broni jądrowej w górnej atmosferze wyzwalając paraliżujący EMP.



Podsumowując cały wywód. Awaria reaktora na skalę Czarnobyla jest wysoce nieprawdopodobna. Biorąc pod uwagę jednoczesną awarię 450 światowych reaktorów jest to matematycznie niemal niemożliwe. A jeżeli nawet, to prawdopodobieństwo tej awarii jako skutku burzy słonecznej jest równie nikłe (nie wspominając, że burza będzie miała dużo więcej, groźniejszych skutków niż odcięcie reaktorów).
I nawet jeżeli doszłoby do jednoczesnej awarii na skalę "450 Czarnobyli) to biorąc pod uwagę skutki Czarnobyla nie byłoby tak źle.

sobota, 29 grudnia 2012

Superwulkan - jak rozpoznać nadchodzący wybuch

Rok temu powstał mój wpis nt. Superwulkanów zamieszczony następnie na blogu Domowy-Survival.pl Wybuch Superwulkanu Obiecałem wtedy, że w następnym wpisie zajmę się tym "Co potem?".
Niestety nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, dlatego minął rok, a mój nowy wpis o Superwulkanach dotyczy "Co przed?".

Jeżeli chodzi o Superwulkany to trzeba wiedzieć jedno - coś takiego nie istnieje.
"Superwulkan" to popularnonaukowa i potoczna nazwa na erupcję czegoś, co nie jest tylko "większym wulkanem". Typowy wulkan to, mniejsza lub większa, góra pod którą znajduje się komora wulkaniczna. Erupcja następuje, gdy komora wulkaniczna się wypełni (duże uproszczenie). W każdym razie typowy wulkan posiada krater z którego się dymi i ogólnie widać z daleka, że to wulkan.
Natomiast tzw. Superwulkanu nie widać wyraźnie na powierzchni. Jest on ukryty głęboko pod ziemią. Tworzy go komora magmowa o olbrzymiej objętości.  Dla porównania - wybuch w Yellowstone 2,1 miliona lat temu wyrzucił ponad 2450 km3 materiału wulkanicznego, gdy wybuch  Krakatau w 1883 roku jedynie 19 km3. Pozwala to wyobrazić sobie skalę całego wydarzenia.

W każdym razie superwulkany to przede wszystkim tzw. hotspoty (polska "plama gorąca"), czyli nadzwyczaj rozgrzane obszary płaszcza ziemskiego. Lawa w takich miejscach przedostaje się przez płaszcz (topi go). Mogą one występować zarówno w pobliżu krawędzi płyt tektonicznych, jak daleko od nich.
Tymczasem typowe wulkany znajdują się właśnie na krawędziach płyt tektonicznych.

Niezmiernie trudno jest przewidzieć wybuch wulkanu, choć jest to możliwe. Aby jednak się udało, dany teren (wulkan) musi być pod stała i dokładną obserwacją. Przede wszystkim dotyczy to aktywności sejsmicznej, jednak wulkany uznawane za najgroźniejsze i najaktywniejsze obserwowane są również z satelit (monitoring np. dwutlenku siarki) oraz przy użyciu GPS. Mając dane dotyczące wcześniejszych wybuchów i aktywności danego wulkanu można określić jego profil. Na tej podstawie udało się przewidzieć znaczącą liczbę wybuchów (zaczynając od wybuchu Góry św. Heleny).

Niestety (stety?) nie zarejestrowano przy użyciu specjalistycznego sprzętu żadnego wybuchu superwulkanu, choć prowadzona jest obserwacja niektórych, potencjalnie, niebezpiecznych miejsc. Przykładem jest choćby Kaldera Yellowstone, która jest pod baczną obserwacją całego zespołu. Pozwala to określić jedynie zarys profilu aktywności, jednak musi to nam wystarczyć.

Jakkolwiek na podstawie dostępnych danych można stwierdzić niektóre fakty oraz określić pewne zdarzenia jako prawdopodobne.
Fakty to:
  • istnieje taki punkt w czasie w który system wulkaniczny staje się niestabilny i prawdopodobnie wybuchnie
  • na podstawie jednego monitorowanego parametru nie można stwierdzić, czy nastąpi erupcja. Jednak niepowiązane trendy kilku monitorowanych parametrów mogą pozwolić ocenić czy system zbliża się do stanu niestabilności
  • każdy wulkan powinien być traktowany, w miarę możliwości, indywidualnie i wnioski nt. przyszłych erupcji powinny być wyciągane przede wszystkim z jego przeszłych erupcji (wynika to z indywidualnej struktury wewnętrznej każdego wulkanu, wyjątkowości składu skał, ich rozmieszczenia, etc.)
  • wulkany należy traktować jako wewnętrznie niespójne systemy, w których możliwe (wręcz - wysoce prawdopodobne) są nieoczekiwane wydarzenia (np. szybkie wynurzanie magmy z nieoczekiwanej głębokości), które prowadzą do niespodziewanego wybuchu
  • wszelkie prognozy na podstawie symptomów mogą dotyczyć jedynie krótkiego odcinka czasu i powinny uwzględniać również znaną historię aktywności danego wulkanu
Należy przede wszystkim pamiętać, że ewentualny wybuch rozpoznamy jedynie po symptomach tuż przed samą erupcją. Nie ma innego sposobu (obecnie) ponieważ aktywność wulkaniczna nie jest procesem stochastycznym.

W takim razie co się monitoruje?

Przede wszystkim aktywność sejsmiczną. Aby móc dokładnie obserwować aktywność określonego wulkanu potrzeba co najmniej trzech czujników, pozwala to w miarę dokładnie określić gdzie znajdują się epicentra wewnętrznych wstrząsów. na tej podstawie można próbować ocenić, czy wstrząsy spowodowane są magmą podchodzącą w górę, czy wzrostem ciśnienia gazów w hydraulice wulkanu.
Określa się trzy typy wstrząsów wulkanicznych:
  1. Krótkookresowe
  2. Długookresowe
  3. Drżenie harmoniczne (harmonic tremor)
Nie ma prosto określonego wzoru na określenie czy wulkan wybuchnie, jednak uznaje się, że wzrost aktywności sejsmicznej jest istotnym wskaźnikiem na wzrost ryzyka wybuchem. Zwłaszcza jeżeli dotyczy to wstrząsów długookresowych oraz pojawienia się drżenia harmonicznego.
Monitoring sejsmiczny wulkanów dotyczy również na obserwacji infradźwięków poniżej 20 Hz. Dzięki systemowi 60 stacji na całym świecie (IMS Global Infrasound Network) naukowcy mogą określić, gdzie właśnie wybucha wulkan.

Ciekawostka: The IMS Global Infrasound Network (60 stacji) wchodził pierwotnie w skład systemu kilkuset stacji monitorujących użycie i testy nuklearne, jednak naukowcy zaczęli korzystać z niego do badania aktywności wulkanicznej.

Emisja gazów. Jak wspomniałem wyżej emisję gazów obserwuje się przede wszystkim przy pomocy satelit. Fluktuacje emisji dwutlenku siarki mogą być markerem nadchodzącej erupcji. Dotyczy to zarówno wzrostu, jak i spadku emisji. W 1991 tuż przed erupcją Mount Pinatubo emisja dwutlenku siarki wzrosła dziesięciokrotnie, z kolei w 1993 roku przed erupcją Galeras emisja spadła.
Wzrost emisji wynika prawdopodobnie ze wzrostu ciśnienia wewnątrz wulkanu spowodowanego zbierającą się magmą. Natomiast spadek emisji może być spowodowany twardnieniem magmy i czopowaniem przez nią ujść gazów. Powoduje to wzrost ciśnienia wewnątrz i zwiększenia prawdopodobieństwa wybuchu.

Deformacja gruntu. Zbierająca się magma powoduje deformację ziemi. Jest to tzw. puchnięcie. Naukowcy mierzą nachylenie stoku oraz zmiany szybkości puchnięcia. Jeżeli wzrasta szybkość deformacji, i jest to połączone ze wzrostem emisji gazów oraz wstrząsami harmonicznymi, można stwierdzić, że erupcja jest już blisko. Erupcja Góry św. Heleny w 1980 jest klasycznym przykładem na skuteczność kompleksowego monitoringu wulkanów i skuteczność przewidywań na podstawie różnych symptomów.

 Monitoring zmian temperatury. W budzącym się wulkanie zachodzi wiele różnych zmian. Nie zawsze widać je na powierzchni (np. deformacje gruntu), ale praktycznie zawsze powodują one zmianę temperatury. Jeżeli więc monitoruje się temperaturę wulkanu i jego otoczenia można ocenić zakres zmian zachodzących pod ziemią. Obserwacje temperatury można prowadzić z: satelit, samolotów/balonów, jak również z urządzeń ręcznych - ręczne kamery FLIR, termometry w fumarolach i gorących źródłach.

Hydrologia. Metody hydrologiczne również pozwalają ocenić ryzyko wystąpienia erupcji. Wzrost ciśnienia gazów w wulkanie może powodować wzrost poziomu wody, a następnie jego spadek tuż przed samą erupcją. Gwałtowne zmiany temperatury mogą spowodować obniżenie wody w warstwie wodonośnej lub nawet jej całkowite wyschnięcie. Wzrost aktywności wulkanu można również wykryć monitorując rzeki w okolicach wulkanu. Obecność laharów lub innych materiałów pochodzenia wulkanicznego jest alarmujący.


Całkiem niedawno pojawiło się również nowe narzędzie do określania, czy grozi nam erupcja. To narzędzie pozwala określić możliwość erupcji nawet miesiące lub lata zanim nastąpi. Jest to monitoring przyrostu lasów. Skuteczność została potwierdzona podczas aktywności wulkanicznej w latach 2002 - 2003 Etny i Niyragong. 


 Jeżeli interesują was wulkany to mogę polecić blog Wulkany Świata. Znajdziecie tam wiele ciekawych informacji, a zwłaszcza newsów dot. aktywności wulkanicznej.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Zapasy żywności

Koniec świata za nami, święta przed nami. A zapasy żywności trzeba gromadzić.
Na pewno trzeba? A jeżeli tak, to jakie?

Do napisania tego wpisu natchnęły mnie dwa inne, które pojawiły się na Domowy-survival.pl Prosty zapas żwyności 200 000 kalorii oraz u Doxy Emergency food

Osoby chcące się przygotować na WTSHTF (When The Shit Hits The Fan) gromadzą przede wszystkim zapasy żywności. Jedni potrzebują jedzenia na miesiąc, inni na pół roku, a niektórzy nawet na rok i dłużej.

Ze składowaniem żywności wiąże się wiele problemów:
a)  ile żywności zgromadzić
b) jaką żywność zgromadzić
c) gdzie ją gromadzić
d) jak ją gromadzić i zabezpieczać

Ilość żywności zależy przede wszystkim od naszych potrzeb i liczby osób, dla której chcemy zgromadzić żywność. Można założyć, że dla jednej osoby dorosłej potrzeba minimum 2000 kcal (kilokalorii). 
Jeżeli chcemy zgromadzić jak najwięcej kalorii w jak najmniejszej masie to powinniśmy zainteresować się przede wszystkim tłuszczami. Mają one 9 kcal w każdym gramie. Z kolei węglowodany i białka to jedynie 4 kcal/gram. 

Ciekawostka - etanol ma 7 kcal w jednym gramie.

Jednak dieta złożona z samego smalcu popijanego olejem roślinnym nie byłaby ani smaczna, ani zdrowa. I na dłuższą metę skończyłaby się zgonem, a tego chcemy uniknąć.

Wracając do pytania "ile". W przypadku wielu produktów głównym składnikiem jest woda. To ona odpowiada za masę i objętość. Dlatego właśnie warto jest zastanowić się nad żywnością suszoną lub liofilizowaną. Z drugiej jednak strony nadal będziemy potrzebowali wody. Żywność suszona nie dostarczy wody do naszego organizmu, a właśnie jedzenie produktów zawierających wodę jest jej głównym źródłem dla człowieka. Oznacza to, że jedząc żywność suszoną będziemy musieli więcej pić.
Natomiast żywność liofilizowana, aby nadawała się do spożycia, musi być zalana wodą. Zazwyczaj wrzącą.
W obu przypadkach oznacza to, że nie oszczędzimy miejsca w naszej spiżarni, a jedynie przeniesiemy wodę z produktów do pojemników.

Żywność suszona i liofilizowana ma za to jedną dużą zaletę - może być przechowywana dłużej. I to jest właściwie jedyny powód, by rozpatrywać gromadzenie żywności tego typu.

Co jednak konkretnie gromadzić?
Człowiek potrzebuje różnych składników odżywczych, mineralnych (mikro- i makroelementy), witamin a nawet błonnika (nie trawimy błonnika). Więc podstawowa rada brzmi: Urozmaicaj! 


Białko, węglowodany, tłuszcze. To jest proste - suszone/liofilizowane mięso, smalec/oleje, miód, zboża. Pamiętajmy, że cukier (ten biały, sklepowy) to jedynie sacharoza, dwucukier. Natomiast ludzie potrzebują przede wszystkim wielocukrów, polisacharydy, czyli na przykład skrobię, glikogen i heparynę.
Oznacza to konieczność gromadzenia zbóż (najłatwiej).
Białka znajdziemy też w roślinach strączkowych (np.:fasola, bób), serach i orzechach. 
Tłuszcze? Smalec, słonina, tran, masło, olej rzepakowy, oliwa z oliwek.

Oprócz tego warzywa i owoce. Są one niezbędne i bez nich miesiąc przeżyć się da, ale za cenę zdrowia. Co w sytuacji WTSHTF może być równoznaczne ze śmiercią.
 Warzywa i owoce można liofilizować, suszyć, pasteryzować, kandyzować, marynować, kwasić. Wybór jest szeroki. Zawsze można również zamrozić. Wybudowanie domowej lodowni nie jest wielką sztuką, a jeżeli po wypełnieniu jej lodem i produktami spożywczymi zaplombujemy ją to niska temperatura zachowa się wewnątrz naprawdę długo. Lodownia jest prostsza do wykonania od schronu.

Sposobów na konserwację żywności jest sporo. Część pozwala na przechowywanie przez kilka miesięcy, część przez całe lata. Ale chyba nikt z nas nie sądzi, że po WTSHTF będzie można żywić się zgromadzonymi zapasami przez lata?

piątek, 14 grudnia 2012

Bunkier?

Bunkry, schrony i ziemianki. Większość survivalowców i preppersów uważa, że tego typu schronienie jest niezbędne do przeżycia, czy przetrwania, najróżniejszych katastrof czy klęsk. Od upadku meteorytu, przez nuklearny armageddon i wojnę, po załamanie cen ropy.
Moje zdanie jest inne.

Rozważania na temat sensowności posiadania schronu z prawdziwego zdarzenia należy zacząć od podkreślenia, że schron/bunkier ma ZWIĘKSZYĆ nasze szanse przeżycia. Bunkier nie jest celem samym w sobie, jest drogą (narzędziem) do celu - jakim jest przeżycie.
Jeżeli o tym zapomnimy, bunkier ze schronienia stanie się pułapką.

Przede wszystkim istnieje wiele sytuacji, gdy należy uciekać, opuścić miejsce zamieszkania. Zostawiając dom, zapasy, a może i bunkier za sobą, aby przenieść się w bezpieczniejsze rejony. W większości przypadków właśnie ucieczka jest najrozsądniejszym wyborem. Natomiast bunkier czy zapasy stanowią obciążenie. Wiele osób nie będzie chciało się rozstać z zapasami gromadzonymi przez lata i schronem, na który wydali spore fundusze.

Kolejną kwestią jest sytuacja, gdy schron zamienia się w pułapkę. Nie zapominajmy, że "po wszystkim" (cokolwiek przez to rozumiemy), chcemy  opuścić ów bunkier. Bo zapasy się kończą, bo mamy już dość siedzenia w ciasnocie, bez świeżego powietrza, w dodatku samotnie lub ciągle z tymi samymi osobami. Powody będą różne. Może jednak nastąpić sytuacja, gdy wyjście będzie niemożliwe.
Aby pokazać mój punkt widzenia posłużę się przykładem.

Jest wojna, przechodzi front. My chronimy się w dobrze zabezpieczonym bunkrze z zapasami na długo. Zamykamy za sobą drzwi. Bunkier jest dobrze przygotowany, mamy wejście główne i jednio zapasowe, ukryte. Pojawiają się żołnierze przeciwnika, znajdują wejście do bunkra - stalowe drzwi.
Co się stanie?
Wiele osób odpowie - będą chcieli wejść do środka, wysadzą wejście.
W rzeczywistości jednak może stać się coś innego, gorszego. Dowódca każe przeszukać dokładnie teren. Bunkier powinien mieć drugie wyjście, więc trzeba je znaleźć. Mając kilkudziesięciu ludzi znajdą wyjście szybko - otwór będzie znajdował się dalej niż w promieniu kilkudziesięciu metrów, a wiedzą czego szukać.
Po czym zaplombują oba wyjścia. Czy to zaspawają, czy przywalą gruzem z wysadzonego budynku.
Przede wszystkim:
- po co mają wchodzić do środka? Nie wiadomo co i kto jest w środku i jakie tam jest zagrożenie - broń chemiczna, biologiczna, może promieniowanie.
- ale nie mogą zostawić sobie za plecami bunkra z niewiadomą wewnątrz. Bunkier oznacza zorganizowanie, a tym samym potencjalne niebezpieczeństwo.
Rozwiązanie jest tylko jedno - unieszkodliwienie bunkra. Wejście wymaga więcej czasu i jest ryzykowne, zapieczętowanie jest szybsze i bez ryzyka.

Biorąc pod uwagę powyższe. Przemyślcie dobrze, czy bunkier jest wam naprawdę potrzebny i czy czasem nie będzie on stanowił niepotrzebnego obciążenia.